2011-11-03
  Rok 1939 - Śmierć majora Eborowicza

  • W Tyszowcach na Zamłyniu Sowieci zamordowali majora Jerzego Eborowicza. Choć major ma na Zamłyniu swoją ulicę, jest postacią nieznaną. Na tablicy na miejscowym cmentarzu jest błędna data jego śmierci

    Jerzy Eborowicz, major rezerwy Korpusu Oficerów Sądownictwa wpadł w ręce Sowietów 25 września 1939 roku. Było to kilka godzin po potyczce, jaką kwaterujące wokół Tyszowiec oddziały 2 Pułku Saperów Kaniowskich i ułani ze zdziesiątkowanej Wołyńskiej Brygady Kawalerii stoczyły z dwoma pułkami Armii Czerwonej. W trakcie kilkugodzinnej walki zostało zabitych - według różnych danych - 18 bądź 21 polskich żołnierzy, w tym kilku oficerów. Kilkudziesięciu dostało się do niewoli. Zostali zabrani w kierunku Chełma.


    Nada rozstrzelać!

    Kim był major? Z biogramu przesłanego profesorowi UMCS w Lublinie Januszowi Pomorskiemu przez Centralne Archiwum Wojskowe (biogram jest w publikacji Romana Szawłowskiego „Wojna polsko-sowiecka 1939") wynika, że Jerzy Eborowicz urodził się 25 sierpnia 1881 roku w miejscowości Bendery w Besarabii. Szkołę średnią ukończył w Charkowie, uniwersytet - w Petersburgu. W latach 1915-1917 służył w wojsku rosyjskim, a po wybuchu rewolucji bolszewickiej w formacjach polskich na Wschodzie. W październiku 1918 roku trafił do niewoli. Po zwolnieniu wrócił do Polski i w grudniu 1918 roku objął posadę radcy prawnego w Departamencie Gospodarki Ministerstwa Spraw Wojskowych. W styczniu 1928 roku przeniesiono go do rezerwy w stopniu majora. Z biogramu wynika, że za wojskowe zasługi otrzymał między innymi Krzyż Walecznych, Złoty Krzyż Zasługi, Medal „Polska Swemu Obrońcy", Medal „De la Victoire". W cywilu Jerzy Eborowicz był adwokatem w Warszawie. Wspomniane pismo Centralnego Archiwum Wojskowego zawiera też stwierdzenie, że nie można jednoznacznie ustalić przydziału i przebiegu służby majora Eborowicza w czasie kampanii wrześniowej, ponieważ brakuje odpowiednich dokumentów. Być może pełnił służbę w Sądzie Polowym Armii „Lublin" lub w Sądzie Polowym 39 Dywizji Piechoty Rezerwowej, która po 20 września 1939 roku była w rejonie Tyszowiec.
    Z relacji mieszkańców Zamłynia wynika, że kwaterował w domu Andrzeja Jaremczuka w Zamłyniu. Był świadomy grożącego mu niebezpieczeństwa, nie zdecydował się jednak zdjąć munduru. Kwaterę majora wyśledzili donosiciele NKWD. Denuncjatorką miała być Ukrainka z Zamłynia - Jantocha Białosiewicz (po tym zdarzeniu zaczęto nazywać ją „Oficerką"; w październiku 1939 roku, obawiając się zemsty, wyjechała do ZSRR). Niektórzy mówią też, że doniosła Ukrainka zwana „Baryłą".
    O denucjacji, nie wymieniając nazwiska, pisze też Ireneusz Caban w książce „ZWZ AK w obwodzie Tomaszów Lubelski". Według niego, majora aresztowano i osadzono w kuźni Wiktora Czarneckiego w Zamłyniu. Miał być tam przetrzymywany do następnego dnia (zaprzecza tej wersji m.in. Czesława Góra, córka kowala, która twierdzi, że egzekucja odbyła się jeszcze tego samego dnia, czyli 25 września). Caban pisze, że 26 września przed południem odbyła się parodia rozprawy sądowej. Majorowi postawiono zarzut dowodzenia polskim oddziałem, który stawiał opór wojskom sowieckim. Wyrok był z góry przesądzony. Prowadzonego na egzekucję miejscowa Ukrainka miała oblać nieczystościami, krzycząc: „Tak, tawariszcze, zabijcie tego Lacha i wszystkich Paliaczków!". Major Eborowicz został zabity przez oficera sowieckiego strzałem w tył głowy. Stało się to przy tylnej ścianie niedokończonego młyna, stojącego obok rowu przy drodze do Wojciechówki. Sowieci mieli ściągnąć z majora mundur i buty. Ciało zostawili na miejscu zbrodni. Majora pochowali na miejscowym cmentarzu mieszkańcy Zamłynia.


    Skórzany mapnik


    „W kilka dni później kowal Czarnecki znalazł w kuźni karteczkę napisaną przez majora ze swoim adresem (chodzi o adres Eborowicza - przyp. red.). To dzięki temu dowiedziano się, kim był" - pisze Caban.
    Roman Czarnecki, syn kowala Wiktora, zapamiętał te wydarzenia tak: - Ojciec przez kilka dni po tym nic nie robił w kuźni. Miał jednak do wykonania zaległe zlecenie na okucia do wozu. Zaczął wygarniać popiół. Były tam jakieś spalone papiery. W popiele znalazł skórzany mapnik. Były tam ryngraf z Matką Boską oraz adres majora. Zanieśliśmy to do Stanisława Jachymka, naszego kuzyna, prawnika. On napisał potem list do żony majora, do Warszawy.
    Tragiczny los spotkał szofera majora Eborowicza - szeregowca Pawła Helmuta Prieba. Ten, wówczas 21-letni młodzieniec, urodził się w Kolonii nad Renem w Niemczech. Był synem Stanisława i Anny z Petniackich. Przed wojną był w Polsce taksówkarzem. Został zmobilizowany, wojsko wzięło też jego samochód. Tragicznego dnia zaparkował auto majora w Zamłyniu. Poszedł do Jaremczuków. Tam został zadźgany bagnetem przez Sowieta. Miał konać przez dwie godziny. Samochód stał potem przez kilka dni, pootwierany i obrabowany (kradli osobnicy sprzyjający Sowietom, nosili na rękawach czerwone opaski, stąd byli zwani „opaskowcami"). Jedna z wersji mówi, że Prieba zginął, bo nie chciał wydać miejscowej Ukraince wojskowych koców, które były w aucie. Kobieta miała poskarżyć się sowieckiemu żołdakowi, że pomieszczyk ukradł jej koce.
    Prieba pochowano w Tyszowcach. Zimą 1939/40 roku jego zwłoki ekshumowała rodzina. Także ciało majora zostało ekshumowane i zabrane przez rodzinę.


    Zapis w parafialnej kronice


    W księdze zgonów, w archiwum parafialnym w Tyszowcach pod datą 25 listopada 1939 roku, jest zapis, który mówi o tym, że o godzinie jedenastej, do proboszcza księdza Edwarda Kołszuta zgłosili się: Stanisław Jaremczuk - lat 39, właściciel biura podań w Tyszowcach i Jan Wojda - lat 38, rolnik. Oświadczyli: „25 września 1939 roku, o godzinie piątej poległ w obronie ojczyzny w bitwie w Tyszowcach Jerzy Włodzimierz Eborowicz, major Korpusu Sądowego Wojska Polskiego urodzony w Benderach w Baserabii, lat 59 liczący syn Szymona i Karoliny z Górskich. Pozostawił owdowiałą żonę Aleksandrę". Ksiądz Kołszut zaznaczył w księdze, że opóźnienie sporządzenia aktu zgonu nastąpiło z powodu działań wojennych.
    Tragiczne wydarzenia, do których doszło na Zamłyniu w czasach PRL, okryte były mrokiem. Na grobach wojskowych był jedynie napis, że kryją prochy bohaterów tragicznego września 1939 roku.
    Dopiero 1 września 1989 r. w obelisk znajdujący się na cmentarzu wmurowano nową tablicę informującą, że żołnierze polegli w walce z Sowietami. Na anonimowych do tej pory grobach pojawiały się tablice z nazwiskami żołnierzy i ich przydziałem służbowym. Wtedy też jedną z tablic poświęcono majorowi Jerzemu Borowiczowi, wskazując jako datę jego śmierci 29 września 1939 roku. O ile błąd w nazwisku skorygowano, o tyle błędna data śmierci jest na tablicy do dziś.


    © Robert Horbaczewski


    Więcej o śmierci majora Eborowicza i potyczce stoczonej w 1939 roku na Zamłyniu w książce:


    w cieniu kopuł